niedziela, 22 lipca 2012

Randka z Skandynawią

A konkretnie z jej kinematografią. No bo jak tu jej nie kochać? Pomińmy szczegół, że przy wpisaniu w Google "skandynaw" na pierwszej stronie pojawia się pytanie zadane forumowiczom: "Dlaczego Skandynawowie są tacy przystojni?". Na to pytanie nie jest wcale ciężko odpowiedzieć (myślę, że chodzi tu o tzw. syndrom Legolasa - szczupłego, wysokiego blondi) - inaczej już jest jeśli zapytam się przeciętnego Polaka cóż też skandynawskiego ostatnio obejrzał. Zapewne w większości przypadków nasza świadomość w tym klimacie jest znikoma i może gdzieś tam kiedyś coś widzieliśmy, ale nie zarejestrowaliśmy owego filmu jako pochodzącego z głębokiej europejskiej północy. A parę perełek warto nadmienić.
W ramach przygotowania do wkroczenia w tematykę skandynawską polecam filmografię Skarsgårda. Zacząć czymś łagodnym i trochę amerykańskim (jak Dziewczyna z tatuażem czy Duchy Goi) a skończyć na Ganske snill mann (mniam, mniam! czarna komedia w najlepszym wydaniu!) oraz Aberdeen. Jeśli zaś dalej zagrzebiemy się w klimatach północy to nie można przepuścić Efter brylluppet (After the wedding) z moim kolejnym ulubionym aktorem Madsem Mikkelsenem (możecie go kojarzyć choćby z Casino Royale). Dramat kręci się wokół dyrektora sierocińca gdzieś w Indiach, który wraca do rodzinnego kraju w celu uzyskania od nieznanego duńkiego biznesmena  pokaźnej dotacji... jednak wiele rzeczy się komplikuje kiedy ten udaje się na ślub jego córki.
Jeśli jednak dla was to za mało i oczekujecie od kina pewnego ŁAŁ to nie możecie pominąć Adams æbler (Jabłko Adama). Troszkę zeschizowana historia, w której podążamy śladami zesłanego w ramach resocjalizacji do wiejskiego kościółka neofaszysty (Hitler nad wyrkiem - why not?!). Tam oczywiście spotyka nie tylko pastora, który zajmuje sie przybytkiem, ale też tenisisto-alkoholika czy złodzieja-araba. W ramach resocjalizacji musi wyznaczyć sobie cel - i staje się nią opieka nad jabłonką.
Tak, to jeden z TYCH filmów. Ale warto go obejrzeć, ja osobiście bardzo szybko się w niego wciągnęłam (jedynym problemem jest tu niestety słaby dostęp nawet do angielskich napisów, aczkolwiek mogę zaliczyć tą produkcję w poczet filmów, które dzięki temu poszerzyły moje zdolności domyślania się co też Duńczycy mają na myśli :P zapewniam, że język mieszkańców Danii nie jest wcale niezrozumiały!).
Warto w ciepłe wieczory zarzucić na ekran coś północnego. Jeśli jednak tak jak ja czujecie niedosyt jeśli chodzi o częstotliwość pojawiania się kogoś skandynawskiego na ekranie - zawsze możecie włączyć True Blood i powzdychać do Erica Northmana :)

Skarsgård, Skarsgård, Mikkelsen <3
ps. Przed chwilą mami podrzuciła mi w formie dvd kolejny północny majstersztyk - Księga Diny. Polecacie, lubicie, oglądaliście?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz