sobota, 1 października 2011

Czarno-Krako-Leczo

Nie ma to jak nowe początki!
Życie układa się dziwnie i po przeżyciach Czarnogórskich – do którego to kraju pojechania zachęcam! – jest już październik – czyli niech się dzieje Kraków!
Cóż się zmieniło przez ten czas? Jestem studentką studiów magisterskich, wolontariuszem polskiej prezydencji  (jutro cały dzień na forum rynku wewnętrznego!) i właścicielem własnego krakowskiego M4. Jest cudne, pokój mój czekoladowo-zielony (ale tak soczyście). Jest tak jak chciałam żeby było. Poza tym zapisałam się do szkoły tańca (gdzie mogę co tydzień kosztować czegoś innego - zumby, latino, salsy czy sexy dance!), dalej pykam sobie w parku Jordana w tenisa (krakowskich ludzi zapraszam na partyjkę lub szkolenie ^^) i przygotowuje się do wyjazdu na erasmusa (bilet na 2 lutego już zakupiony!). Czyli jak zawsze dużo i naraz, ale ja tak chyba lubię - taki ze mnie zabiegany zwierz... 
Zdrówko - jak widać po ilości czosnku, cebuli i smażeniny - jak ta lala. Nawet hormony się ogarnęły i po ilości spałaszowanych pistacji odezwały się (choć mogę to również przypisać hektolitrom alkoholu wypitych w Czarnogórze). A więc wszystko jakoś tak cudnie się ułożyło na te moje nowe-stare studia... i oby tak dalej :)
W związku z tym, że nareszcie miałam możliwość sama dobrać się do garnków (co nie jest tak łatwe w rodzinnym przybytku ze względu na obecność duetu babcia-mamut) wyczarowałam jedno z dań, które nigdy mi się nie znudzą (zaraz koło gołąbków, łazanków, kopytek czy pierogów): leczo! Mając jeszcze w zanadrzu domowe (tzn. z własnej działki) cukinie, czosnki i cebule nie pozostało nic więcej jak wziąć się za krojenie (tym razem bez ofiar w postaci pociętych paluchów).

Leczo
Laska kiełbaski
Dwie cebule
Dwie cukinie (średnie)
Dwie czerwone papryki
Pomidory truuu lub te z puszki bez skórki, koncentrat pomidorowy 2 łyżeczki
2 łyżeczki Vegety, czosnek truuu połowa główki, ziele angielskie razy dwa, liść laurowy, oliwa
Najpierw ogarniam cukinie i kroję w kostkę (jeżeli posiada w środku duże ziarenka warto je wyskrobać) – nie za drobno, ale też nie za grubo. Pakuję do garnka z pół szklanki wodą i na trójeczce (w skali do 6) daje się jej bulgotać. Potem kroję kiełbaskę (w kostkę of korz) i podsmażam na teflonie (smaży się we własnym tłuszczyku). Podczas podsmażania się rzeczonej kiełbaski, kroje paprykę i dorzucam ją do cukinii. Do już trochę ogarniętej kiełbaski dorzucam pokrojoną dość drobną cebulę i daje jej zmięknąć. Jak już cebulka i kiełbaska są gotowe (tzn. kiełbaska lekko podsmażona, cebulka smaczniutka i mięciutka) wrzucam je do cukinii z papryką. Do mieszaniny dodaje pomidory (sparzone 4 sztuki raczej małe lub puszka już gotowych) i koncentrat.  Potem ziele, liść, czosnek (sprasowany lub pokrojony na plasterki, ja lubię dużo), vegetę i łyżkę oliwy z oliwek (mmm ten aromat!). Daje mu się pobulgotać i przetrawić a potem ze smakiem pałaszuje z chlebkiem (ulubiony – kresowy, żytni na zakwasie pieczony na liściu kapusty!)
 Smacznego!

3 komentarze: